Dragon Ball New Generation Reborn
Dragon Ball New Generation Reborn

Teren przed pałacem.

+9
Red
April
Siódemka
Kanade
NPC.
Reito
Kuro
Hikaru
NPC
13 posters
Go down
NPC
NPC
Liczba postów : 1219
Data rejestracji : 29/05/2012

https://dbng.forumpl.net/f53-regulamin-i-informacje-ogolne-obowi

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Teren przed pałacem.

Sro Maj 30, 2012 11:12 pm
First topic message reminder :

Teren przed pałacem.  - Page 4 Backgr13
Cały teren pokryty metrowej długości, kwadratowymi płytami z twardego granitu, ale nie mogło zabraknąć kilku drzew w wydzielonym do tego miejscu, w dwóch rzędach na jednej i drugiej części całego placu kilka palm wyrosło, a także mnóstwo krzaków i niewielka ilość równo przystrzyżonej trawy. Mnóstwo jest miejsca dla całego osiedla mieszkańców, ale mało kto jest w stanie w ogóle tu się zjawić. Tylko wybrańcy mogą stąpać po tej ziemi, tylko za zezwoleniem kota-Karina. W tym miejscu właśnie ci wybrańcy mogą trenować z pomocnikiem Kamiego- Mr Popo.

Gość
Gość

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Pon Sie 18, 2014 12:54 pm
Uchyliła jedynie lekko złote oczy, które skierowała na April. Usłyszała stertę pytań - heh, zawsze taka była. Dużo mówiła, dużo pytała. Czasami nawet June wymiękała przy niej. Podrapała się więc po swojej rudej czuprynie wzdychając ciężko po  czym ponownie zawiesiła wzrok na przyjaciółce. Zastanawiała się przez chwilę jak ubrać w słowa to, co się wydarzyło ostatnio. W końcu jednak poszła na żywioł:
___ - Shigo... Shigo był na Wyspie Genialnego Żółwia. Poczułam, że w tamtą stronę udaje się zła energia. Rikimaru. Był to pewien człowiek, którego spotkałam dwa lata temu. Wyglądał nieco inaczej, zachowywał się inaczej, śmierdział demonem. Nie wnikałam co z nim było nie tak, chciałam uratować swojego synka wszystkimi możliwymi środkami, miał nieczyste intencje. Chcąc podnieść swoją moc udałam się do ojca... on w zamian za naukę techniki chciał bym zabiła owego człowieka. Musiałam się zgodzić. - przygryzła dolną wargę oraz zacisnęła pięści w złości - Nie miałam wyboru... niestety i to nie pomogło. Przegrałam w ciągu kilku minut. KURWA! - uderzyła jedną pięścią w podłoże. Niezbyt mocno, nie chciała psuć tego, co nie należy do niej. W dodatku to miejsce, gdzie mieszka bóg Ziemii. W pewnym sensie jest święte. Docenia to - Na szczęście czy też nieszczęście przyleciał Red. Wygrał walkę, ale dużym kosztem. Zaczęło się z nim dziać coś niedobrego. Jak mówiłam wcześniej zawładnęła nim zła magia Majiin. Owładnęła go bo my, jako demony jesteśmy dobrymi celami - grzeszymy, zabijamy, niszczymy. Robimy się wtedy gorsi. Choć pierwszy raz się z tym spotykam to nie mam pojęcia skąd o tym tyle wiem. Może... może w przeszłości też byłam taka zła? Ta moc jest dziwnie mi znajoma. Czując ją, zaczynam dziwnie się czuć. - spojrzała w pustą przestrzeń przed sobą. Rozgadała się, zaczęła mówić to co chodziło jej po głowie.
Podniosła ręce, spojrzała na ich wewnętrzną część. Drżały. Choć dochodziła do siebie to czuła się coraz gorzej. Dziwna rzecz ją ciągnęła do tego Majina. Na prawdę miała z nim bliską styczność trzysta lat temu? Nadal nie ma pełnych wspomnień.
___ - Myślisz... myślisz, że byłam kiedyś tak zła jak ten Rikimaru jest teraz? Zabijałam dla przyjemności? Niszczyłam? Powinnam wychowywać Shigo? Nie jestem dobrą matką... - znów zanosiła się na płacz. Przysunęła jedną rękę do twarzy, przysłaniając jedno oko i wbiła wzrok w podłogę. Chwilę tak siedziała, aż w końcu po uspokojeniu się zniosła temat na inny tor - Jak poszło z bratem? Słyszałam, że stoczyłaś z nim walkę. Może chociaż Ty wygrałaś. - uśmiechnęła się półgębkiem. Powiedziała jeszcze gdzie znajduje się Shigo, a następnie podniosła się z miejsca. Dziwiło ją to, że Hikaru jeszcze tu jest. Najwyraźniej zdał się na swojego ucznia.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Wto Sie 19, 2014 8:14 pm
Teren przed pałacem.  - Page 4 15hzpg

Kami, jak to miewał w zwyczaju z ciepłym uśmiechem powitał Mistika w swojej komnacie.

- Ale się tutaj ruch ostatnio zrobił. – powiedział na widok Hikaru. Nie miał pretensji o ten zlot rannych, dla niego to było wręcz urozmaicenie monotonnych zajęć i powiewie młodzieńczej krwi w samotności.

- Majiny powracają co jakiś czas, wiec przezornie zrobiłem kilka kryształów więcej, na wszelki wypadek. Chociaż żywiłem nadzieję, że nigdy nie będą potrzebne. Mr. Popo prynieś proszę kilka sztuk. Działają tak samo jak tamte poprzednie. Co się tyczy tego młodego ziemianina, to raczej nie masz wpływu na jego poglądy. Nie opuszcza mnie jednak przeczucie, że młodzi jakoś z Twoją pomocą uporają się z tym problem. Patrz jak się wspierają i to przedstawiciele różnych ras. Dawno tak nie było miedzy wojownikami. Daj im trochę więcej wiary. Brakuje im Twojego doświadczenia i wiedzy ale całkiem nieźle sobie radzą.

Po chwili Popo przyniósł szkatułkę z kilkoma klejnocikami i pozwolił, aby Hikaru zabrał tyle ile jest mu potrzebne.

- Popo udaj się proszę jeszcze do Karina po senzu.




OOC:
Hik weź tyle ile potrzebujesz Very Happy


Ostatnio zmieniony przez NPC. dnia Sob Sie 23, 2014 9:34 pm, w całości zmieniany 1 raz
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 4 9tkhzk0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Sro Sie 20, 2014 9:36 am
Chwilę czekał aż Kami odzyskał świadomość, najwidoczniej medytował i myślami był gdzieś daleko, czy to w czasie, czy też w przestrzeni. Kiedy już odzyskał zmysły zaczął mówić, a nawet chwalić najmłodsze pokolenie wojowników. Hikaru nie do końca się zgadzał z nim, ponieważ znał ich dobrze... wszystkich tutaj trenował... Kuro, April i June byli jego uczniami, z wyjątkiem demonicy, dalej są. Każdy z nich zawsze myślał o swoich sprawach i nie słuchali poleceń, mimo że one miały ułatwić im życie.
- Wiesz dobrze, że znam ich bardzo dobrze bo ich trenowałem. Może i radzą sobie nie najgorzej, ale są w gorącej wodzie kąpani. Jakby ONI mieli więcej wiary w swojego mistrza to może było by dużo lepiej. Zrobił pauzę by westchnąć cicho i akurat wtedy Popo wrócił ze szkatułką z magicznymi kryształami. Hikaru jednak zawahał się by wziąć którykolwiek z nich pamiętając, że na Brasce nie zadziałały w ogóle.

- Czy one mają jakąś datę przydatności do spożycia ? Z czasów kiedy musiałem ich użyć na Redzie, zostało mi parę sztuk, które trochę ponad dwa lata temu użyłem na monarsze demonów, Brasce, i co się okazuje ? Były całkowicie nie skuteczne. W tym właśnie sęk, Kami. Gra toczy się o zbyt wysoką stawkę by móc pozwolić sobie na zawierzenie nie skutecznemu artefaktowi. Wtedy, z Braską prawie zginąłem. Wystarczył jeden jego atak by mnie pokonać, a ja byłem .... bezużyteczny. To nie było radosne wspomnienie, i choć dopiero po pewnym czasie zobaczył tą sytuację w innym świetle i zdał sobie sprawę, że to wszystko dzięki Kurze, bo sam mistic nie był w stanie odbić wielkiej śmiercionośnej kuli, to jakoś nie podnosiło go na duchu. Fakt, że Kuro się zmienił odkąd go poznał, ale ciężko było przekonać młodzika by w ogóle walczył w jakiejś sprawie. Tak samo jak jego dziadek miał swoje cele i rzeczy, za które chciałby zginąć jeśli trzeba. Tylko były inne niż Ziemia. Tak naprawdę nie wiadomo było na kogo białowłosy może liczyć. Demony są nieprzewidywalne. Z resztą jak widać po Redzie. April dokonała tego czego chciała i też nie specjalnie przejmowała się tą planetą. Rikimaru, którego spotkał jeszcze na innej planecie także nie nadaje się do tego przez demona, z którym się połączył. Zwyczajnie oszalał. Stanowczo sytuacja była mało zachęcająca, ale jedynie czas pokaże jakie będą rozwinięcia i zakończenia tego dramatu.
avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 4 9tkhzk0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Czw Sie 21, 2014 9:50 pm
Nie mogła poukładać sobie w głowie, że był ktoś zdecydowanie silniejszy niż June, serio? Rikimaru? Nie znała ani nie kojarzyła tego imienia, nikt jej nigdy nie mówił o tym człowieku, kim on tak naprawdę jest? Wciąż miała masę pytań, ale nie chciała ich zadawać, widziała jak ją to męczy, to nie był stan na takie rzeczy.

- Doskonale Cię rozumiem, znaczy to, że się zgodziłaś, w końcu życie synka dla matki jest najważniejszym dobrem – stwierdziła. Była pewna, że sama zachowałaby się identycznie, bez chwili zastanowienia. Są w życiu sprawy ważne i ważniejsze, a nie ma większej miłości niż matka do dziecka. – Musiał być strasznie silny, wiem, że to co teraz powiem nie poprawi Ci samopoczucia odnośnie walki, ale… jesteś bohaterką, mimo wszystko powstrzymałaś go do czasu Reda. Musisz stawać się silniejsza, aby móc chronić Shigo.

Mówiła prosto z serca, martwiła się o przyjaciółkę oraz o drugiego demona. Nie wiedziała, co powinna ze sobą zrobić.

- Nawet jeżeli nie możesz rozpamiętywać tego, co było kiedyś i czego nie pamiętasz. Nie masz na to wpływu, liczy się to, jaka jesteś dzisiaj, a jesteś dobrą osobą, która dba o swojego syna.

Nagle June totalnie się rozsypała. Dziewczyna to rozumiała, zbyt wiele rzeczy w jednej chwili. Tak dużo wydarzyło się dla niej złego, na co nie miała kompletnie wpływu. Przytuliła ją. To był prosty, ale szczery i najlepszy gest w tym momencie.

- Jesteś dobrą matką, nie martw się. Dajesz z siebie wszystko, to Twój skarb, którego musisz bronić, to dla niego powinnaś stawać się mocniejsza

Jeszcze mocniej ją do siebie przytuliła. Na pewno tego potrzebowała, chociaż ona sama wciąż była zła na Kuro, że go nie było, to trochę jej przechodziła i martwiła się. O niego, June i Reda. To jej najbliżsi, to jej rodzina. Jak tylko usłyszała o swojej walce przypomniało jej się to, że to ona go zabiła.

- Wygrałam, ale parę spraw mi się rozjaśniło, okazało się, że on nigdy nie chciał mnie zabić, on to robił, aby wzbudzić we mnie siłę, potencjał, który był gdzieś ukryty, a ja... go zabiłam. Nie przeżyje, jest w fatalnym stanie. Wygrana nie zawsze równa się zwycięstwem.

Głośno westchnęła, nie chciała się rozpamiętywać o sobie, nie w tej chwili.

Occ: Wybacz za te gnioty, ale ostatnio wena mnie opuściła. Sad
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 4 9tkhzk1000/1000Teren przed pałacem.  - Page 4 R0te38  (1000/1000)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Sob Sie 23, 2014 7:51 pm
Zupełnie wyczerpana wylądowała na placu przed pałacem Wszechomogącego. Teraz gdy sama jest kaio jego rasy, być może będzie bardziej przychylny. Promienie słońca spadały na jej twarz, czyniąc ją jeszcze bardziej pogodną. Stadko złotych i niebieskich motyli krążyło wokół niej, podkreślając majestat bogini, ale przede wszystkim rozsyłając w promieni jakiś stu metrów całą mnogość jej pozytywnych emocji. Wtrąciła się, widziała to po co całej zgrai wojowników, którzy znajdywali się w tym samym miejscu co ona, niektórzy znacznie silniejsi, więc rozwijali się bardziej efektywnie...
-Dzień dobry April. Smakowały ciastka? Mam nadzieję, że podzieliłaś się z Kuro i że już doszedł do siebie.- stadko motyli podleciało do halfki ze sporym zastrzykiem miłości młodej kaio, ale tylko od obdarowanej zależało, czy przyjmie ten dar.  
Była tu również demonica, z którą spotkała się, gdy przybyła pierwszy raz na Ziemię. Miłe wspomnienie poznawania wielkiego świata spowodowało, że zaśmiała się lekko, chowając dłonią usta. –Wybacz, nie mam tych ciastek, które tak ci smakowały…- powiedziała po chwili z autentycznym żalem w głosie, przypatrując się jak wielkie zmiany zaszły w June. Wszystko wskazywało na to, że ona też była po walce… „Dlaczego nie umiem leczyć, oddałabym całą moją energię, aby ukoić te bóle…
Ale to nie rany na ciele najbardziej teraz dotknęły Kaede, wszyscy byli czymś zaniepokojeni, a jej empatia umiała to odczytać. Było jej przykro już na sam widok i pragnęła zrobić wszystko, aby ukoić ich serca. Złote motyle jak na rozkaz roznosiły pokrzepiające emocje po całym placu i już niebawem wszędzie było ich pełno.
-Witaj Hikaru.- uśmiechnęła się do mistica, ale wolała nie ciągnąć tematu, czuła, że nie pała do niej sympatią.
-Bądź pozdrowiony Kami.- Wyprostowała się z dumą, gdy tylko zebrała trochę sił po skoku. Z trudem utrzymywała wyprostowaną pozycję, zmęczona obrażeniami z walki, którą nie dawno stoczyła. –Minęło trochę czasu, odkąd obiecałeś mi trening i rozwiniecie moich sił. Posłałeś mnie do wioski, którą uratowałam z niemałym trudem. Teraz czasy są dużo cięższe, dzieje się dużo złego, a ja jako kaio twojej rasy muszę stać się silniejsza. Proszę użycz mi twojej magii, abym mogła służyć tym, którzy tego potrzebują i chronić ład we wszechświecie.- jej wzrok był godny jak przystało na kogoś z jej rasy, ale zarazem pełen prośby. Słodki głos rozbrzmiewał w uszach nameczanina. W międzyczasie wysłała telepatyczną prośbę do nameczańskiego guru, jej przybranego taty, aby wstawił się w jej sprawie. Obiecała, że obroni tatkę i jego dzieci. Obiecała, że pomoże changelingom. Ma na Ziemi sporo istotek, którymi si opiekuje. A teraz pragnęła również pomóc tym, którym przypadkiem przeszkodziła w konwersacji.
-Przyjmijcie moje najszczersze przeprosiny z powodu przerwanej rozmowy. Dużo się dzieje i bardzo spieszy mi się, aby móc chronić tych, za których jestem odpowiedzialna. Wiedzcie, że macie we mnie sojusznika.- skłoniła grzecznie głową w kierunku gości gospodarza, po czym wróciła do swojej dumnej pozycji, którą mimo bólu starała się utrzymać. Musi pamiętać kim jest…
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Sob Sie 23, 2014 9:33 pm
Teren przed pałacem.  - Page 4 15hzpg

Wraz z rozwoje dyskusji na obliczu Kamiego malowała się powaga i zatroskanie.

- Wiem, że tego nie widać ale nie jestem już taki młody jak kiedyś. Sam mam zamiar poszukać zastępstwa. Moje moc ma swoje granice. Ten kamień pozbędzie się majina z czyjegoś ciała ale nie zabije już demona, nie uczyni go lepszym. Nie potrafię tego zrobić, Smok zapewne też nie. Trzeba się pogodzić ze swoimi ograniczeniami. Doskonalenie Smoka zabrało mi dużo sił. Musiałbyś się zwrócić z tym do Kaioshinów. Jak zrobi się trochę spokojnie, prosiłbym cię abyś udał się ze mną na Namek, może uda mi się także znaleźć ucznia.  A tak przy okazji, a porpos Twojego ucznia widać, że jest wpatrzony w swoją ukochaną jak w obrazek i pewnie ratowanie planet mu nie w głowie. Niemniej bezczynnie nie siedzi, doceń to ale  coś mi mówi, że za jakiś czas za sprawą halfki zamieszkają tutaj oboje. Nie wiem co, po prostu przeczucie. O kolejna młoda krew tu leci.

\Mężczyźni przerwali rozmowę. Kami z lekkim uśmiechem skinął głową w geście powitania młodej boginki.

- Witaj skarbie.

Nastąpiła chwilka ciszy, kiedy staruszek wysłuchiwał prośbę młodej boginki, a zaraz później dostał mentalną wiadomość od guru nameczen. Rozpromienił się jeszcze bardziej.

- Ach więc pochodzisz z rodu smoków, ciekawe. Niestety nie mogą Ci oddać swojej mocy, bo także jej potrzebuje, a mu tutaj też mamy trochę kłopotów. Ale nie zostawię Cię bez niczego, chyba wiem jak Ci pomóc tylko to zajmie całą dobę.

Kami zachichotał i poprowadził Kaede z powrotem do dziewczyn

- Jak już wspomniałem mamy na Ziemi kłopoty z Majinami i nie mogę Ci poświęcić tyle czasu ile bym chciał. To, co mogę zrobić to przekazać Ci trochę wiedzy, może się przydać.

Tu położył ręką na głowie dziewczyny i skoncentrować, wkrótce w głowie Kaede pojawiło się kilka obrazów.

- Możesz także w 24 godziny rozwinąć swoją moc. Mamy tutaj specjalny pokój tzw. Komnatę Ducha i Czas gdzie roczny trening będzie trwał zaledwie ziemską dobę. April i June opuściły komnatę zaledwie wczoraj, więc mogą Ci o niej dokładniej opowiedzieć. Pozwolicie, że wrócę do swoich obowiązków.



OOC: April lub June albo obie opowiedzcie Kaede o Komnacie i zaprowadźcie ją tam.
Anonymous
Gość
Gość

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Pon Sie 25, 2014 11:42 am
Jakże wielkie zdziwienie się malowało na twarzy demonicy gdy April postanowiła ją od tak po prostu przytulić. Zaszklone łzami oczy spojrzały na nią, a potem się zamknęły. To było coś, czego jej brakowało. Tak długi czas nie czuła czyjegoś uścisku, ciepła, który wiele razy uspokajał ją. To było jak lek, najlepszy lek na wszystkie zmartwienia jakie trapiły demonicę. Choć nie działał zbyt długo to skutecznie. Mogła przez chwilę poczuć się, jak kiedyś u boku ukochanego. Niestety. Było, minęło. Powinna się odzwyczaić.
Wzięła głęboki wdech w piersi by uspokoić myśli, a następnie odsunęła się od przyjaciółki z podziękowaniem w oczach. Wiele razy znajdowała w niej oparcie, gdy znajdowały się w komnacie Ducha i Czasu. June mogła odwdzięczyć się naukami i solidnym wyciskiem w czasie treningu.
Rudowłosa nie dowierzała słowom czarnowłosej gdy ta zaczęła wyjaśniać sprawę ze swoim bratem. Tak ciężko trenowała by móc się obronić przed nim, a teraz dowiaduje się, że tak na prawdę chciał dobrze. Nie rozumiała jego toku myślenia, ale nie wiedziała też czym są więzi siostra-brat. Spuściła głowę. Nawet ona nie będzie w stanie uratować go przed śmiercią. Jej moce uleczające nie są wystarczająco dobre, by zabrać kogoś z rąk kostuchy gdy ta już przekracza bramy piekieł.
___ - Ważne jest to, że w końcu są między wami dobre relacje... - June nie była dobra w pocieszaniu kogoś, tylko tyle mogła zrobić. No, również zmierzwić jej włosy.

Niedługo później do towarzystwa dołączyła nowa osóbka. Od razu rozpoznała w niej znajomą twarz. To była Kaede, kaioshinka, którą kiedyś spotkała gdzieś na Ziemii. Zachodziła w głowę co może tutaj szukać, a dopiero później przypomniała sobie, że Kami to w pewnym sensie bóg. Muszą więc to być sprawy niebiańskie. No, nie wnikała.
Gdy jeden ze złotych motyli usiadł na skórze demonicy, poczuła się jakby ktoś przystawił jej rozgrzany widelec. Natychmiast strzepnęła to diabelstwo i odskoczyła do tyłu nie rozumiejąc co się dzieje. No tak, Kaede jest zupełnym przeciwieństwem June. Dobro, zło. Kaioshin, demon. To nie może chodzić w parę. Musiała się odseparować, więc wytworzyła wokół siebie lekko gorącą aurę. W ten sposób unikała kolejnych 'motyli'.
Różowowłosa udała się do pałacu, a June cicho odetchnęła. Nadal była nieco nerwowa, rozkojarzona oraz smutna zarazem. Zastanawiała się co teraz zrobić ze swoim życiem. Dalej musi się doskonalić, wzrastać w siłę, by znów nie dać sobie skopać dupska byle komu.
By zabić czas, zamieniła malutki słoik z wodą, w wiśniowy dżem. Dała go do rąk April
___ - Red to lubi, daj mu jak go spotkasz. - powiedziała.

Za chwilę na horyzoncie pojawił się Kami, który przyprowadził znajomą już koleżankę. Otworzyła nieco szerzej oczy, gdy usłyszała o Komnacie. Chciał ją wpuścić? Tylko ją?
___ - Na pewno chcesz wejść tam sama? To niebezpieczne dla zdrowia i umysłu. - ostrzegła, a następnie spojrzała na nameczanina nieco krytycznym wzrokiem. Panujące tam anomalie pogodowe nie raz były bardzo groźne. Gdyby nie pomoc drugiej osoby, już dawno by tam zamarzły, albo spłonęły w ogniach gorętszych  niż piekło. No, ale nie wnikała w decyzję Kamiego, jak chciał, to będzie odpowiadał za krzywdę Kaede w razie czego.
___ - Wybacz, April Ci wszystko opowie ze szczegółami. - mruknęła, a następnie skłoniła się. Chwyciła jeszcze czarnowłosą za ramię po czym pociągnęła by powiedzieć coś na ucho - Mam... prośbę. - zaczęła niepewnie bawiąc się swoimi palcami - Nie miej mi za złe to, co zrobię. Ja... ja po prostu nie zasługuję na bycie matką. Powinnam żyć sama, w odosobnieniu. - zrobić to, co zrobił Reito, uciec. Tego już nie powiedziała. Szybko się stąd zmyła. Zabrała z pokoju Shigo i zniknęła jak błyskawica.

<< Z tematu.
Hikaru
Hikaru
Liczba postów : 899
Data rejestracji : 28/05/2012


Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 4 9tkhzk0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Pon Sie 25, 2014 8:54 pm
- Dobra Kami. Nie gorączkuj się bo robisz się różowy na twarzy. Nie możesz, to nie możesz. Pewnych rzeczy się nie przeskoczy i trzeba brać życie takie jakim jest... może z wyjątkiem momentów kiedy można użyć Twoich smoczych Kul, rzecz jasna. Pomogę Ci z przedostaniem się na Twoja planetę, ale nie próbuj umierać, zanim nie przekażesz swojego kijka następcy. Bo inaczej sam Cię znajdę i zamorduję. Uśmiechnął się szeroko, a właściwie ton całej wypowiedzi był bardziej żartobliwy... zabrało się msiticowi na słowne zabawy i dowciapkowanie. Oczywiście sprawa była poważna, ale czasami dobrze jest rozładować emocje. Na tym właściwie rozmowa się zakończyła bo przybyła Kaede, młoda Niebianka, która całkiem szybko rosła na sile.

Cóż, miała swoje problemy jak każdy. Jedyne co Hikaru zrobił to kiwnął jej głową na przywitanie i zabrał pięć kamieni, które miały zamknąć majina, po czym schował do kieszeni w płaszczu. Zaczekał na czarnego sługę Ziemskiego boga i wziął od niego woreczek z ośmioma senzu. Widać Karinowi się całkiem nieźle żyło skoro aż tyle ich miał... to jednak nie zmieniało faktu, że i tak będzie trzeba mu w tym pomóc w najbliższym czasie. Przyłożył dwa palce do czoła i namierzył ki swego wnuka. Zanim jednak gdziekolwiek się przeniósł schował nasionka do kieszeni spodni. Dopiero potem zniknął ze strażnicy Kami.

zt do Majin Reda!
avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 4 9tkhzk0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Wto Sie 26, 2014 9:08 am
Nagle ku zaskoczeniu wszystkim tu obecnym pojawiła się nowa istota, którą April również poznała wcześniej. Była to dobra i wesoła bogini Kaede, którą znała przede wszystkim z jej dobrych intencji i pysznych ciasteczek, które przynosiła. Na samą myśl o nich aż zgłodniała, uwielbiała je, były po prostu przepyszne, nigdy tak dobrych nie jadła nawet na Ziemi. Uśmiechnęła się przyjaźnie do niej i na samo słowo o ciastkach poczuła jak błoga energia ją roznosi.

- Tak, oczywiście, dziękujemy za prezent. – lekko się uchyliła i po chwili jeszcze bardziej rozpromieniła, gdy stado motyli zaczęły nad nią trzepotać swoimi małymi skrzydełkami, to był jeden z milszych aspektów tego ciężkiego dla niej dnia. Pomyślała o bracie, bała się do niego iść, a co jeżeli umiera albo już umarł? A jej przy nim nie było? Z drugiej strony po prostu się bała, to było zbyt ciężkie dla niej. Brat, Kuro, Red, June. Martwiła się o każdego z osobna z taką samą troską. Zastanowiła się na moment, sama nie wiedziała co powinna teraz zrobić, to czekanie męczyło ją z każdą minutą. Nie lubiła stać bezczynnie i się przyglądać, to było bez sensu. Westchnęła głośno wyrażając swoją całkowitą bezsilność. Nagle ze swoich przemyśleń wyrwała ja rudowłosa, która podarowała jej słoik dżemu. To dla Reda, lubił to, tylko dlaczego ona jej to daje? Nie może sama mu wręczyć po tym wszystkim? Co się dzieje? Była już totalnie zagubiona, chciała o coś zapytać, ale z kolei odezwał się najwyższy, a wiadomo, nie należało jemu przerywać. W ogóle nie powinno się komukolwiek przerywać, bo to niegrzeczne. Co do słów wypowiedzianych przez June zgadzała się w stu procentach. To niebezpieczne znaleźć się tam samemu.

- Ja to rozumiem, bycie matką to ogromna odpowiedzialność, mam nadzieję, że jednak kiedyś w przyszłości będziecie znowu rodziną. Trzymaj się ciepło, masz we mnie wsparcie, pamiętaj o tym. – powiedziała szybko nim dziewczyna całkowicie się ulotniła. Błękitnooka tylko odprowadziła ją wzrokiem, po czym ruszyła w stronę Boginki.

- Komnata Ducha i Czasu znajduje się w tamtą stronę, chodź za mną zaprowadzę Cię – mówiła delikatnie się uśmiechając, chciała być miła. Wiedziała, że średnio jej to wychodzi, ale to było spowodowane sytuacją, która pogarszała się z minuty na minutę. Ruszyła w drogę przy okazji mając w zamiarze opowiadać o niej, zajmie tak chociaż przez chwilę swój umysł. – Jest to niezwykła komnata, bo spędzasz tam rok, a na Ziemi trwa tylko jeden dzień. Jest to totalne zagięcie czasoprzestrzeni i to jest straszne. Dla Ciebie to sporo czasu, a tu na Ziemi to tylko pełna doba. W środku panują różne warunki, raz jest potwornie zimno, a za drugim razem strasznie parzy, że masz ochotę stamtąd wyjść. Przy treningu musisz uważać, aby nie zniszczyć jednych drzwi prowadzących do wyjścia, bo… utkniesz tam na zawsze. Pomieszczenie wygląda jak próżnia, więc też musisz uważać z oddalaniem się, bo jak to zrobisz zbyt, to możesz nie znaleźć drogi powrotnej i zabłądzić też na zawsze. Co by tu jeszcze dodać? Nie będzie tam nikogo, więc samotność da Ci w kość, wykorzystuj jak najwięcej się da, ale po co ja Ci to mówię? To pewnie wiesz. Jedzenia i picia masz tam pod dostatkiem, wystarczy Ci na pewno na rok. Oto drzwi, uważaj. Wbrew pozorom jest tam niebezpiecznie dla umysłu, naprawdę idzie zwariować.

Starała się przekazać wszystkie informacje rzetelnie, tak jak to zapamiętała. Oczywiście mogłaby o tym opowiadać dużo dłużej, ale lepiej aby sama przekonała się jaki to ciężki trening, bo sama nie uwierzy. Zastanawiała się, co dalej robić? Lecieć do Kuro, Reda i Vernila? Hikaru tam jest, ona by tylko przeszkadzała. Jeszcze raz głęboko westchnęła i uśmiechnęła się do Kaede.
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 4 9tkhzk1000/1000Teren przed pałacem.  - Page 4 R0te38  (1000/1000)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Wto Sie 26, 2014 11:56 am
Lewitowała blisko April (chodzenie nie przystoi Bogom, Kaede bardzo rzadko stawia stopy na czymkolwiek), jednym uchem słuchając tego co ma do powiedzenia o komnacie, w której się za chwilę znajdzie. Tak naprawdę to wszelkie informacje puszczała mimo uszu, skupiając się na wielkich oczach halfki, na których dnie widziała wielkie zatroskanie i wewnętrzne obawy. „Aż dziw, że w połowie jest saiyanką, jej empatia prawie dorównuje mojej”. Motyle nieustannie krążyły wokół kobiet, dając pokrzepienie myślom, które nurtowały czarnowłosą. Co chwilę potakiwała głową i wydawała dźwięki wyrażające skupienie i uwagę na tym, co chciała jej przekazać śmiertelniczka. Wszystkie myśli Kaede krążyły wokół tego jak pomóc obolałemu sercu.
-April…- przerwała jej, gdy doszły do drzwi, prawdopodobnie komnaty czasu. –Rasa bogów żyje w samotności miliardy lat, od młodości zostałam wyrzucona z planety, którą zajmujemy, a będę mogła wrócić tam dopiero gdy stanę się pełnoprawną boginią. Można powiedzieć, że jestem w połowie drogi.- posłała swój pełen nadziei uśmiech i spojrzała rozmówczyni w oczy z matczyną miłością, całą sobą przekazując, że musi być dobrze. Jej aura nabrała majestatu, kogoś kto jest bardzo świadomy swojej wyjątkowości. –Prawdopodobnie śmiertelnicy nie są w stanie wyobrazić sobie pustki w sercu boga, kochamy wszystkich na całym wszechświecie, ale nikt nie odwzajemnia naszych uczuć. Tak naprawdę to jesteśmy stróżami ładu, ale lepiej gdy inni o nas nie wiedzą, albo po prostu zapominają. Możemy żyć samotnie, karmiąc się jedynie naszą miłością. Rok, dwa, dziesięć, miliard… Nie ma znaczenia ile, będę się tam czuła jak w domu, modląc się i wzrastając w miłości, kierowana pragnieniem dawania innym szczęścia.- kilka motyli usiadło na ramieniu April, przesyłając telepatycznie obraz wielkiego serca, całego rozpalonego ogniem. –Nas nie dotyczy zranienie, ale jestem w stanie dostrzec emocje i obawy, które masz w sobie. Gdy ludzie zostają zranieni, uczą się nienawidzić… Gdy ludzie ranią innych zostają znienawidzeni i dręczeni poczuciem winy. Ale poznanie bólu pozwala ludziom być miłym. Ból pozwala ludziom dorosnąć… A to jak dojrzewasz zależy od ciebie.- zrobiła małą przerwę, aby jej słowa zasiały odpowiednie ziarno, po czym kontynuowała. -Nienawiść się szerzy. Chciałam coś z tym zrobić… ale nie wiem co… Jednak wierzę… Że pewnego dnia nadejdzie dzień, kiedy ludzie szczerze będą się rozumieć!- jej słodki głos nagle stał się dużo bardziej energiczny, melodyjny i pełen uczucia, a po policzku spłynęła kryształowa łezka. –Moja rasa nie należy do wojowników, dajemy swoje błogosławieństwo i wwsparcie bohaterom, którzy mają odwagę pójść za swoim kochającym sercem. Będziesz moją bohaterką April? Porzuć swoje obawy, kieruj się sercem, nie jesteś za słaba, aby toczyć tą walkę, bo nie siła pięści, lecz serca odegra kluczowe znaczenie.- podleciała do klamki i otworzyła szeroko drzwi. –Czyń co masz czynić, niech błogosławieństwo bogów zawsze napawa twoje serce nadzieją. Idź za głosem serca bez lęku, który cię hamuje, wiesz przy kim jest twoje miejsce.- po tych słowach zniknęła w białej otchłani, a z rozmówczynią pozostało jeszcze przez długi czas złote stadko.

Zt --> Komnata czasu

avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 4 9tkhzk0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Pią Sie 29, 2014 12:41 pm
Stała trochę przed wyjściem zagubiona nie wiedząc co zrobić. Ciągle była tutaj sama, ale nie mogła się stąd ruszyć, musiała dbać o brata, musiała do niego zajrzeć, może odzyskał przytomność? Głośno westchnęła, jeszcze na dodatek słowa boginki. Zrobiło jej się smutno na samą myśl o tym, że ciągle była samotna, ona by tak nie potrafiła. Bycie samym w czterech ścianach zawsze ją dręczyło. Podobały jej się motyle, które ciągle nad nią latały. To było bardzo przyjemne uczucia, zwłaszcza, że one same nasączone były jakąś dobrocią. Wśród Kaede nie dało się być złym, dobroć, którą ona emitowała przenosiła się automatycznie na innych. Miała silną, pozytywną energię. A tak przynajmniej działała ona na nią. Współczuła jej; była taka dobra, a nikt nie mógł nawet odwzajemniać jej wspaniałego uczucia. Podziwiała ją, że to w ogóle jest możliwe, nie wiedziałaby, czy by tak potrafiła, ale to w końcu to nie ona urodziła się Bogiem. Odnośnie słów nienawiści, też by tak chciała. Żeby ludzie oraz inne istoty raz na zawsze przestały ze sobą walczyć, ale z drugiej strony była realistą i wiedziała, że to niemożliwe. Zbyt dobrze ich znała, wiedziała, że zawsze znajdzie się powód do walki, zawsze znajdzie się zło, które powoli w swoim zakątku będzie się szerzyć żeby wybuchnąć i wplątać zamęt. Zło zawsze rośnie w zaciszu, jest sprytniejsze od dobra, nie ukazuje na pierwszy rzut swojej potęgi. Jest ukryte.

Gdy Jej głos się zmienił, a po policzku popłynęła łza, stanęła jak wryta, nie wiedziała co powinna zrobić. Zazwyczaj przytulała w takim momencie, ale to nie była zwykła łza. Tuż za nią popłynęły słowa nad którymi należało się zastanowić. Ktoś uświadomił jej parę rzeczy, po pierwsze to, że nie jest słaba, że ma dla kogo być bohaterem, ma dla kogo czynić dobro. Nie powinna się poddawać, nigdy. A po drugie, że wiele osób jest zdecydowanie silniejszych od niej, ale to nie pięści są siłą, a to co ma w środku. Ona co prawda zamknęła za sobą drzwi i czekała ją tam ostra walka, ciężki trening, ale jej słowa jakby ciągle się powtarzały w jej głowie. Stała i zaniemówiła. Dookoła niej jednak wciąż latały magiczne motylki. Musiała wyglądać dosyć dziwnie. Stała zadumana tuż przed drzwiami, a dookoła niej fruwały złote owady. Po dłuższej chwili, sama nie wiedziała ile to trwało, może pięć minut, a może nawet godzinę; otrząsnęła się. Ciągle stała w tym samym momencie, a motyle właśnie zniknęły. Czuła wcześniej jakąś dziwną magię, jakby coś ją otaczało i wskazywało drogę, którą powinna iść.

Zamyślona udała się ponownie przed pałacem i usiadła po turecku w ciszy. Zamknęła oczy. Słowa Boginki dały jej dużo do myślenia, teraz musiała to wszystko przetrawić i powalczyć z samą sobą. Ona właśnie udała się na ciężki trening, nie mogła siedzieć tutaj bezczynnie i czekać. Skoro nie mogła udać się do Kuro, Reda, Hikaru i Vernila, to niech chociaż tutaj nie marnuje bez sensu swojego czasu. Postanowiła teraz potrenować trochę mentalnie, dawno tego nie robiła, ostatnio jej trening polegał na ciągłym wysiłku, a kwestie umysłu także należało popracować. Próbowała się skupić i odnaleźć swoich przyjaciół, aby móc dokładnie widzieć, co się u nich dzieje. Wciąż była zmęczona po walce z bratem albo raczej obolała, ale musiała dać radę. Powoli zgłębiała się w swój umysł, starając się utworzyć przed sobą wizję sytuacji. Nie wyglądała ona zbyt dobrze. Na szczęście pojawił się Hikaru, który obezwładnił złego Majina. W sumie to Reda. Co takiego musiało się stać pod jej nieobecność, że coś tak okropnego się z nim stało? Jaka zła siła musiała nim zawładnąć? Na te pytania odpowiedzi jeszcze nie znała, ale była pewna, że jej tam brakowało. Gdyby tam była, być może nie doszłoby do takiej sytuacji. Jeszcze ostatni obraz, który skontrolowała to było wydarzenie, w którym Kuro mówi, że przejmie złe moce. W tym momencie całkowicie wyłączyła się od rzeczywistości, żadne odgłosy z zewnątrz do niej nie dochodziły... tylko ona i jej umysł, w którym się zamknęła.

Occ: Trening start
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 4 9tkhzk1000/1000Teren przed pałacem.  - Page 4 R0te38  (1000/1000)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Pią Sie 29, 2014 10:21 pm
Wyleciała na plac, gdzie z radością zobaczyła jak April medytuje. Trening mentalny daje dużo odpowiedzi co do sensu własnego działania. Kaede mogła również stwierdzić, że z emocjami halfki jest już dużo lepiej. Być może dzięki jej słowom… Bogini skupiła swoją energię, żeby pomóc jej w treningu, błogosławieństwo bogini spadło na medytującą w postaci błękitnego stadka motyli. Tym razem nie niosły ze sobą burzy miłości, a cichość i dar pełnego wyciszenia.
Podeszła na skraj placu, wpatrując się w odmęt nieba. Słuchała bardzo uważnie, aż w jej głowie pojawiły się prośby mieszkańców tej planety. Modlitwy, których nikt nie mógł słuchać, świat zapomniany przez bogów, taki samotny i pogubiony… Tutaj i nie tylko tutaj, na Namek, w piekle, w Vegecie… A pośród tego wszystkiego samotność Kaede, zupełnie bezradnej wobec swego przeznaczenia… Lecz wystarczą drobne kroczki, a pewnego dnia będzie miała i bohaterów i własną siłę. „Obrońcy wszechświata… Sainci… To brzmi dobrze.” Uśmiechnęła się z nadzieją. Jej wzrok przeniósł się na April. „A z niej zrobię mistica…
avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 4 9tkhzk0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Sob Sie 30, 2014 8:09 pm
Pierwszy raz w życiu miała takie dziwne uczucie, jakby coś, albo raczej ktoś prowadził ją za rękę wykonując dziwne figury w rytm muzyki. Wyraź swoją złość, pokaż swój ból, smutek. Słyszała głos, podczas gdy ona mentalnie po prostu tańczyła. Komuś może wydawać się to dziwne, ale ona często, gdy nikt nie patrzył, nawet Kuro oddawała się tej ziemskiej rozrywce, którą pokochała najbardziej ze wszystkich innych. Wychodziła z założenia, że przez parę kroków może wyrazić całe swoje uczucie. To ją uspokajało i zazwyczaj pozwalało iść dalej, głębiej. Po chwili jej umysł całkowicie mógł wykreować obraz nasączony emocjami. Cierpienie Reda, był rozdarty. W końcu wciąż był demonem, ale ona akurat zawsze wierzyła w jego dobro. Wiedziała, że gdyby tak była, to by jej nie skrzywdził, znała go już długo. Magii Majina nie, ale są silniejsze rzeczy i to właśnie Kaede pomogła jej to zrozumieć. To zawsze było w jej sercu, a ona to zapieczętowała. Hikaru może mówić co chce, że on by ją zaatakował, ale on zawsze był uparty i nigdy nie wierzył ani w nią, ani w swojego wnuka. Co udowodniło jego przybycie. Chociaż jej ciało nie ukazywało żadnych emocji, to w środku cierpiała widząc scenę zamknięcia demona. Wiedziała, że tak trzeba, że to konieczne, jeżeli się chce go z niego wyzbyć. Dalsza sceneria to był Kuro oraz Hikaru. Jej ukochany chciał przyjąć od Reda złego ducha, czyli oznaczało, że udała jej się na pewno jedna rzec. Kuro kiedyś, tak samo jak jej mistrz nie znosili demona, a teraz on był w stanie się poświęcić za niego. Udało jej się obudzić uczucie empatii, Hikaru pewnie by za to potępił. Zawsze miała wrażenie, że nie interesowały go żadne uczucia, tak jakby one nie grały żadnej roli. Nie rozumiał jednej rzeczy, że to właśnie one mogą byś silniejsze niż nie jeden oręż w ręku.

Skupiała się coraz mocniej, swoją energię przenosiła na obraz, który stawał się coraz wyraźniejszy, prawie jakby tam była. Jakby mogła zamienić się w każdego z nich i czuć to co oni. To było po prostu dziwne i niezwykłe, uczucia, emocje parowały z każdego, a ona mogła je bez trudu odczytać przechodząc obok nich, tak jakby dało się je wyczuć nosem. Na początku nie zauważyła, ale był też tam Vernil, lewitował i obserwował. Wszystko w jej głowie działo się w jakby zwolnionym tempie. Mogła podejść, dotknąć, poczuć. Sama nie była pewna, czy to się dzieje naprawdę, czy może tam poleciała, czy nadal jest przed pałacem? Wszystko było tak strasznie realne. Stojąc przed Kuro czuła jakby przeszywał ją wzrokiem, ale przecież nie mógł, nie widział jej. Już wiedziała, że nie zatopi ją ani pokusa ani strach.

Jak fastryga, trwałej prawdy wzór, skacz kochanie lecz tylko wtedy kiedy ja będę blisko, nie uciekaj sam. Powiedziała i się uśmiechnęła. Miała wrażenie jakby Kuro coś zrozumiał chociaż z fizycznego punktu widzenia nie mógł. Byli w dwóch różnych miejscach, a ona nie znała telepatii. Coraz więcej energii poświęcała w obraz, czuła jakby z niej uciekała. A ona musiała kontrolować, aby zniknęło jej jak najmniej. Nagle poczuła jakby coś jej w tym pomogło. Nie mogła wyjaśnić skąd ta siła, nagle poziom jej KI się uspokoił. Wciąż miała zamknięte oczy i była zupełnie wyłączona ze środowiska dlatego nawet nie wiedziała, że to sprawka Bogini, ale poczuła stabilizację. Mogła znowu powoli przenieść i uspokoić swoje myśli. Wciąż obserwowała, co się tam dzieje, przy tym będąc pewna swojej drogi. Nigdy nie sądziła, że jedno spotkanie może tak wiele zmienić, tak bardzo chciała jej podziękować. Zrobi to, gdy ta tylko wyjdzie z Komnaty. Biedna April, wciąż była nieświadoma, że ona jest tuż obok niej.

Occ: Pierwszy post treningowy
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 4 9tkhzk500/500Teren przed pałacem.  - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Sob Sie 30, 2014 10:16 pm
z przestrzeni powietrznej (wraz z Hikaru, Kuro i Vernilem)

Kuro był blisko celu, kiedy próbował mentalnie dotrzeć do zaćmionego umysłu demona. Z jednej strony to było bardzo odważne, ale i równie niebezpieczne, czego dowodem była nagła interwencja Hikaru. Będąc w ciemnym krysztale miał naprawdę wiele czasu do namysłu, a przede wszystkim do pokonania Majina. Tylko on i Red. Magia ulegała presji mocom kamienia, lecz definitywnym krokiem musiał być czyn demona. Czy stanie po stronie dobra czy zła. Czy będzie bronić przyjaciół i bliskich im planet. Wielka odpowiedzialność spoczęła na jego barki, ale nie tylko dlatego, że osiągnął wielką moc. Zaangażowanie się w życiorys każdego z poznanych mu istot było w tym wszystkim najtrudniejsze do zniesienia. Jako demon nigdy nie przywiązywał wagi do innych aspektów życia poza walką. Jak już narratorka wspominała, każdy z nich wykreował w Redzie odmienną wartość, która zarówno niosła pomoc, lecz była ciężarem i obowiązkiem "odwdzięczenia się". Nie to, że na siłę chciał to zrobić, ale czuł konieczność. Skoro są gotowi nieść pomoc dla jego żałosnej egzystencji, on też powinien tak zrobić. Za bardzo mu na nich zależało, by przegrać walkę z magią Majina.
Rozchylił wargi w głębokich ciemnościach próbując wypowiedzieć chociaż szeptem imię każdej osoby, która odbiła w nim kojące piętno i przyciągała w stronę dobra. Jakby chcąc się z nimi porozumieć, z nimi zjednoczyć w mroku. Jakże tu było zimno i strasznie! Przytłaczało go to więzienie, ściskało jego giętkie ciało ku epicentrum od wielkiej mocy kryształu. Pulsowała w nim krew w rytmie pulsu Ki kamienia. Coś było nie tak - magia Majin nie odchodziła, a energia kamienia przeszywała jego gumowe ciało na wylot! To nie tak miało być! Miał wyjść na zewnątrz w całości, kiedy tylko z całej duszy i serca zechce pozbyć się zła! Chciał, tak bardzo tego chciał! Piekielnie puchła głowa, klatka piersiowa zgniatała się od niewidzialnej siły, którą i tak ciężko byłoby dostrzec w zupełnych ciemnościach. Dlaczego - dlaczego tak się działo, do diaska?! Czyżby był tak bardzo przesiąknięty nienawiścią do Rikimaru, że odbiło to się na całym jego organizmie? Czyżby grzechy z przeszłości były zbyt wielkie, aby zostały wybaczone i wymazane?
Najwyraźniej nie było ratunku - musiał się z tym pogodzić.
Skulił się w sobie i zamknął ślepia z pokorą przyjmując na siebie kolejne cięcia wiązek Ki rozkrawających na drobne kawałki jego ciało. Cholerny chłód dostawał się głębiej i mroził każdy milimetr sześcienny pociachanej postury demona. Jedynie serce ofiarowane przez Kaede przytrzymywało młodzieńca przy życiu, i tylko teraz mógł zdecydować czy podąży tym tropem, czy da się unicestwić nie widząc dla siebie innego wyjścia. Skulony, przemarznięty, pogrążony w ciemnościach pragnął wrócić do świata żywych, do przyjaciół... by móc ich chronić. Dzięki nim był kimś więcej niż demonem. Zdecydował się ostatni raz dać sobie szansę na rehabilitację. Bo skoro przyjaciele nie zabili go, musieli chcieć od niego woli życia.

Kamień w kieszeni Hikaru zaczął emitować mocniejsze światło koloru szmaragdu, a kiedy pojawiły się wyładowania elektryczne i Mistic zdecydował się sięgnąć ręką po kryształ (przepraszam z góry za to drobne pokierowanie postacią), ten uwolnił moc na zewnątrz, przy tym także przepuszczając ze swojego mrocznego wnętrza do świata rzeczywistego Reda. Tonął w swojej charakterystycznej aurze szeleszczącej od wybudzenia się tylko i wyłącznie jego Ki, wyczyszczonej z magii Majin, i dość długo poświata nie mogła się wyciszyć. Lecz gdy tylko czarne motyle rozpłynęły się w przestrzeni przed Pałacem Wszechmogącego odkryły tak samo skulonego w sobie młodzieńca, zupełnie jak w krysztale. Nie otwierał oczu, drżały mu sine wargi z zimna i z tamtejszej bardzo nieprzyjemnej atmosfery, która tak bardzo przeraziła przepełnionego nienawiścią demona, że do teraz bał się otworzyć ślepia. Był też drugi powód, dla którego nie ruszał się z miejsca. Jego wygląd... uległ zmianie. Prawdopodobną przyczyną było dokończenie przebiegu transformacji do perfekcyjnego poziomu, który to trwał i trwał od Vegety aż do przybycia na Ziemię, a na którą wcześniej Red nie chciał sobie pozwolić. Chodziło o rogi na głowie: złote, ostre, długie i przysadziste tuż przy czaszce. To one przygniatały mózg i wywoływały fale złości w najmniej odpowiednich chwilach. Nie chciał ich, ale musiały wyjść na światło dzienne, by móc poprawnie funkcjonować. Tylko teraz ani trochę nie przypomina człowieka, coraz bardziej upodabniał się do potwora. Zniknęły bogate bransolety na rękach oraz ozdoby na warkoczu, który obecnie sprowadzał się do związanego ścisłą złotą tkaniną kucyka. Ponadto sprawiał wrażenie mocniej umięśnionego, ale nadal anorektycznie chudego młodzieńca. Rubin schowany pod gęstą grzywką był idealnie zsynchronizowany z tym na naszyjniku i z oczyma, i teraz nie świecił.
Kucając przy podłodze z opatulonymi rękoma nie odzywał się, bardzo cicho oddychał jakby chcąc jak najmniej zużywać cennego tlenu. Przygryzał wargi wciąż nie wiedząc, że już jest poza więzieniem z kryształu. Zupełnie zdezorientowany, ale wyleczony z magii Majin, bądź co bądź oczekiwał na to co się z nim stanie.

Ostateczny wygląd Reda:

[Post treningowy - drugi, ostatni z magią Majina]
Ooc:
"Jestem wolny, wolny, wolny! Guzik..."

Tak czy inaczej statystyki "odmajinienia" podam jutro
Ale full HP i KI
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 4 9tkhzk0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Pon Wrz 01, 2014 7:41 pm
Nie usłyszał w odpowiedzi żadnej kąśliwej uwagi, więc Hikaru musiał być na niego nieziemsko wściekły. Odbije to sobie na przyszłych treningach, Saiyan juz czuł to w kościach. Jęknął w duchu nad swoim losem i tym ile będzie go kosztować próba uratowania Reda. Telepatyczny uścisk się rozluźnił i Kuro mógł spokojnie lewitować. Dobrą wiadomością było to, ze Red żyje, tylko chłopak nie rozumiał co tak właściwie się z nim stało.Rozmasowywał sobie mięśnie, kiedy nagle coś, ktoś wbił mu łokieć w obolały policzek. Zdąż się tylko zorientować, że to za sprawa Hikaru i obraz mu się rozmazał.

Plątanina ciał z hukiem wylądowała na placu przed pałacem Kamiego. Vernil i Kuro szybko się wygrzebali. Saiyan rozmasowując obolały policzek pociągnął halfa za ubranie i szepnął mu na ucho.

- Zachowuj się to święte miejsce.

Rozejrzał się i dostrzegł dwie postacie, April i Kaede. Dziewczyny medytowały. Ucieszył się, że April prawdopodobnie czuje się lepiej. Aż mu serce zatrzepotało z radości, gdy zobaczył miłość swego serca całą i zdrową.. W towarzyszącej osobie rozpoznał Kaede, postanowił poprzeszkadzać dziewczynom. Podszedł cichutko, przyklęknął za April i objął ją od tyłu w pasie. Delikatnie pocałował jaw policzek.

- Zamartwiałem się strasznie o Ciebie.

Znów chciał tyle powiedzieć, żeby więcej tak nie robiła, że cieszy się widząc ją w lepszym stanie, że ją kocha ale cos go ścisnęło za gardło. Prawda była taka, że wtedy cholernie bał się, że ją straci, a ona nie chciała go obok. Poczuł, że łzy napływają mu do oczu, wiec cofnął swoją głowę i pocałował April w tył jej głowy, żeby to ukryć.

- Musimy koniecznie udać się na zakupić i znaleźć Ci nową sukienkę.

Zażartował w swoim stylu z efektu ciężkiej walki z Daichim. Pamiętał, jak April cieszyła się, kiedy ją sobie kupiła i jak pięknie w niej wyglądała, teraz mógł sobie pozwolić, żeby jej sprawić przyjemność zaproszeniem na zakupy, a został im tylko jeden dzień pobytu na Ziemi. Niebo powoli czerwieniało, słońce chyliło się ku zachodowi. Dyskretnie otarł łzę w rękaw i odwrócił się szczerząc się w uśmiechu do Kaede. Chociaż musiał wyglądać zabawnie ze spuchniętym prawym policzkiem, nie miał lekko ze swoim dziadkiem.

- Cześć – zagadnął wesoło.

Uwagę wszystkich przykuło czerwone światło, wydobywające się z kamienia trzymanego przez Hikaru, po czym wydostały się z niego czarne motyle. Czyżby Red wraca, tak szybko? Kucał obejmując się kurczowo rękoma, nie dało się w nim wyczuć już magii majin. Najwyraźniej było mu zimno. Kuro żałował, że nie ma czym go okryć. Postanowił jednak zrobić pierwszy krok. Wstał i pokazał dziewczynom znak ręką, żeby zostały na miejscu. Lepiej było zachować środki ostrożności. Podszedł i zarzucił demonowi na plecy swoją bluzę z symbolem Mistika. Red zmienił się nieco z wyglądu.

- Ojciec będzie niepocieszony, że przez te rogi nie będzie mógł Cię czochrać po głowie hehe. Red?

Nie powiedział mój ojciec, bo Kurokara traktował demona jak swojego kolejnego syna i czasem przechodząc obok mierzwił mu czuprynę i choć Red posyłał mu później mordercze spojrzenia mężczyzna absolutnie się nimi nie przejmował. To była jego forma okazywania uczuć i troski. Zresztą często razem siadywali na ganku po prostu milcząc i tak było dobrze.
avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 4 9tkhzk0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Wto Wrz 02, 2014 11:15 am
Zamyśliła się, ale nie na długo. Z tego wszystkiego wyrwały ją energie, które nagle zniknęły. Była zdziwiona i wybiło ją to trochę z rytmu, ale poczuła, że wszystkie postacie znalazły się nagle tutaj. Chciała już otworzyć oczy, aby się przywitać, ale nie mogła. Coś ją blokowało do dalszej medytacji. A może się myliła? Może ich tutaj nie było, czyżby była tutaj całkiem sama, a to wszystko działo się w jej umyśle? Nawet nie zdawała sobie sprawy, że Kaede jest tuż obok niej. Było to dziwne, czuła się wręcz zagubiona, nie wiedziała co zrobić. W głowie zaczął się totalny mentlik. Przed nią zaczęły pojawiać się różne obrazy- z jej życia lub też całkowicie wymyślone. Były to dobre chwile i złe, mieszały się nawzajem i przeplatały. Leciały szybko, jej głowa zaczęła eksplodować od namiaru myśli, wspomnień, obaw. Widziała Reda, który staje się zły, Kuro, który z jednej strony ją kochał, a potem zostawił i znalazł sobie inną. Chciała przestać, chciała krzyknąć, ale coś nadal ją blokowało. Było coraz gorzej, nie mogła tego powstrzymać. Zacisnęła pięści, zaczęła mrużyć oczy.

I w tym momencie przyszło jej ukojenie. To był Kuro, który niespodziewanie objął ją z tyłu w pasie. Otworzyła oczy zdziwiona. Czyli jednak nie wydawało jej się, naprawdę tu wylądowali, wszyscy cali i zdrowi. Odetchnęła z ulgą, było jej zdecydowanie lepiej. Kiedy usłyszała, że martwił się o nią z jednej strony poczuła ciepło na sercu, a z drugiej strony było jej głupio, że tak postąpiła, ale nie mogła inaczej. Poczuła jak całuje ją w tył głowy i mówi o sukience. Zapomniała o wszystkim po prostu się odwróciła i bardzo mocno się przytuliła.


- Tęskniłam za Tobą – wyszeptała mu do ucha jeszcze mocniej ściskając. Dopiero po chwili zauważyła, że nie ma koszulki, a tuż za nią praktycznie stała Bogini.
– Dlaczego jesteś bez koszulki w świętym miejscu? Kaede? Już wyszłaś z komnaty? Jejciu, strasznie długo musiałam w takim razie medytować, wybacz, że tak zostawiłam Cię samą.

Podrapała się w tył głowy uśmiechając się. Nawet nie zdawała sobie sprawę, że tyle czasu już minęło, podczas treningu musiała się strasznie zapomnieć w takim razie, ale zawsze to lepiej w tę stronę niż jakby miała w ogóle nie ćwiczyć. Nagle jej wzrok przeniósł się na Reda.
- Ty gamoniu! O Ciebie też się martwiłam. – zrobiła naburmuszoną minę, ale po chwili doszło do niej parę rzeczy, a przede wszystkim to, że się znowu zmienił! Miał rogi, wyglądało to dziwnie. – Moment, tego tutaj nie było, to Majin tak zadziałał?

Spytała i zmartwiła się, na Hikaru tylko zerknęła. Widziała jak bardzo jest zdenerwowany, więc wolała go po prostu nie tykać. Tak było bezpieczniej, chociaż i tak pewnie usłyszy jakąś docinkę, z którą będzie musiała się zmagać. Taki typ człowieka, w sumie to pół małpy-człowieka... nieważne. Westchnęła głośno, wszystko ją martwiło. Podczas jej nieobecności, a raczej tym, że po prostu była nieprzytomna tak wiele się złego wydarzyło.


- Musicie mi wybaczyć, że podczas tych złych rzeczy, które Wam się przytrafiły nie mogłam wam pomóc, nie mogłam też powstrzymać June, wyleciała gdzieś. Nie wiem nawet gdzie się znajduje, przepraszam, że nie mogłam przy was być. – powiedziała i spuściła głowę w dół. Było jej po prostu przykro, że jej przyjaciele, bliskie jej osoby były w tym wszystkim same.


Occ: Koniec treningu
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 4 9tkhzk1000/1000Teren przed pałacem.  - Page 4 R0te38  (1000/1000)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Wto Wrz 02, 2014 1:45 pm
Malowniczy uśmiech bogini zdawał się być dodatkową ozdobą, która upiększa świat wokół niej. Tak jakby słonce świeciło z jej powodu, wpuszczając ostatnie promienie dnia na starannie wypolerowane kafelki. Błękitne niebo z pięknymi chmurami było tak naprawdę jej domem, niektórzy wierzyli, że to właśnie hen za nieboskłonem żyją bogowie. Kaede tak bardzo chciała żyć w sercach ludzi, nawet kosztem upadku z zaszczytnych miejsc.
Gdy tak uśmiechała się do świata i błogosławiła mu, obejmując wszystko swoją modlitwą, przybyli jej znajomi, wojownicy walczący o pokój, choć nie każdy miał w dalszym ciągu idealnie poukładane uczucia… Spojrzała ze współczuciem na mistica, zastanawiając się kiedy porzucił swoje kochające serce i stał się aż tak zgorzkniały, jak to sobą reprezentuje oraz jak to brzmi z jego słów. Musiał mieć przynajmniej takie serce jak April, skoro jej rasa zdecydowała się go obdarzyć takimi udziałami.
To nic dziwnego, że bogowie mają swoich ulubieńców, których chcą obdarzyć mocą, ona sama postawiła na April, ale przyjdzie na to właściwy czas. Z radością obserwowała, jak pojawiły się nad halfką różowe motyle, gdy tylko wymieniali się czułostkami z Kuro. „Ach ten małpiszon…” pomyślała rozbawiona, wspominając jak okazał jej wcześniej swoją arogancję i pogardę. Na jego przywitanie skinęła tylko głową z aprobatą, uśmiechając się i patrząc matczynym wzrokiem, jak rodzic wybaczający psotę małego urwisa. Magiczne motyle odpowiedzialne za emanowanie uczuć, nie widoczne dla zwykłych śmiertelników, w kolorze skóry Kaede krążyły nad zakochanymi i tym razem nie była to jej sprawka. Przysłoniła usta dłonią, śmiejąc się cichutko. Śmiertelnicy są tacy zabawni, ale takie momenty przekonywały ją, że warto o nich walczyć. Zwłaszcza, że…
Cały Red…” jej mina na powrót przybrała wyraz głębokiego zatroskania.
-Witaj Red, ile razy cię widzę, tyle razy wyglądasz inaczej, podoba mi się ta wstążka we włosach.- to jej przyjaciel, chce być dla niego miła i będzie, niezależnie od tego ile razy demon zejdzie na złą ścieżkę. Jej złote motyle, niosąc miłość na swoich skrzydłach miały zneutralizować czarne, emanujące od Reda. „Ale kto stoi za magią majin…” Być może powinna znaleźć tego kogoś… Nie, na pewno powinna.
Już od dłuższego czasu wiedziała, że ktoś jeszcze tutaj jest, a zachowanie April wskazywało, że…
-April, zechcesz mi przedstawić jegomościa, którego przede mną ukryliście? Zdaje się, że jego siła gaśnie.- spojrzała czule na czarnowłosą, być może to ktoś bliski dla niej. –Może będę w stanie mu pomóc, co prawda będzie to wymagało przeniesienia go do innych bogów, albo dużo łatwiej do moich nameczańskich braci, ale zapewniam powrót pierwszą klasą. Właściwie, to mogłabyś odbyć ze mną tę podróż. Przyda mi się ktoś silny do ochrony, zwłaszcza że wyleczenie takich ran to dla moich bliskich błahostka.
Red
Red
Liczba postów : 838
Data rejestracji : 21/07/2012


Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 4 9tkhzk500/500Teren przed pałacem.  - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Wto Wrz 02, 2014 7:17 pm
Nie wiedział jak długo siedział w krysztale, ale przyjaciele ani trochę nie zmienili nastawienia wobec demona. Nie powinni być tacy mili dla Reda... nie zasługiwał na to. Martwili się o niego, nieśli pomoc narażając siebie, wspierali duchowo, a on co? Sprawiał więcej kłopotów niż było z niego pożytku, chociaż naprawdę starał się jak mógł. Mimo wszystko Kuro nie cofnął się przed podarunkiem w postaci swojej koszuli z wyszytym znakiem szkoły Mistica, żeby ogrzać Czarnowłosego. Słyszał go już wyraźnie, ten gest otworzył mu trzeźwe myślenie. Był już poza więzieniem, poza tym strasznym miejscem, o którym trudno opowiedzieć. Nikomu nie życzył pobytu w krysztale, nawet swoim wrogom. Może i były gorsze lochy, jak na przykład na Vegecie, lecz tam przynajmniej widział znajome twarze (co w sumie oznaczało, że i oni byli uwięzieni - a to najgorsza opcja), mógł knuć razem z nimi i słuchać rad. Eh, dość o tym co było, brrr, aż ciarki przechodzą.
Nie ubrał na siebie koszulki, lecz okrył nią swoje ramiona i plecy. Ściskał palcami miękki materiał wsłuchując się we słowa Kuro. Dziwnie z jego ust brzmiało określenie o Kurokarze, bo to wtedy stawiałoby Hikaru jako przyszywanego dziadka młodzieńca, co już zupełnie nie mogło współgrać dobrze.
>I na rogi znajdzie sposób... sam wiesz o tym dobrze.
Spróbował zażartować, chociaż nigdy nie był dobry w te klocki. Vernil to co innego - całkowite przeciwieństwo demona! Otworzył w końcu powieki i podźwignął się z klęczek na równe nogi. Wciąż unikał bezpośredniego spojrzenia na kogokolwiek, nie był godny spojrzeć im prosto w twarz. Przecież zawiódł już ich po raz któryś. Nieco nerwowo drapał się po nadgarstku, lecz nie okazywał po sobie więcej niepewności. No... ale tryskać optymizmem nie potrafił - przez niego zupełnie stracili czujność wobec Rikimaru. Bo żył, czuć było jego moc nawet w tym świętym miejscu, w którym przebywali.
Oh, były tu także dziewczyny! April i Kaede. Nie wyglądały na złe na siebie, może udało im się znaleźć wspólny język? Obie emanowały dobrocią, dobrymi chęciami, a także rosły w siłę! To bardzo dobrze... młode pokolenie musi zastąpić starą gwardię, ale jeśli dowiedzą się lub doświadczą na swojej skórze najgorszego. Hikaru z pewnością swoją postawą chciał przekazać cenne lekcje, bez owijania we słodkie słówka, zwłaszcza wobec Reda będącego niestabilnym pod względem obejmowanej strony konfliktu. Błękitnooka wyraziła swoje głębokie zmartwienie, nawet zbliżyła się subtelnie w stronę demona z naburmuszoną minką. Faktycznie, miała ku temu powody, więc przyjął z pokorą określenie "gamoń" nie tłumacząc się na swoją korzyść. Nie wlekł się też z wyjaśnieniami co do "ozdób" na głowie.
>Nie, to nie przez magię Majin -ostrożnie utkwił czerwone ślepia ze sczerniałymi bielmami w przyjaciółkę- wstrzymywałem się z całkowitą transformacją, żeby dzieci nie przestraszyły się rogów. Eh... nie wyszło.
Podrapał się ręką w tyle głowy z zażenowaną miną na samego siebie, po czym przeniósł wzrok na pierwszą kobietę, którą poznał tuż po rozmrożeniu z kawałka lodowca. Zdziwił się nieco jej obecnością, wszak była obrończynią Namek, ale być może miała interes do "tutejszych władz", więc nie wnikał za bardzo. Polityka to nie jego działka. Cieszył go jej widok, że wciąż emanowała radością i pozytywną Ki, że nawet zza ukrycia potrafiła na chwilę przyćmić zwiastun zła (jak znienacka podarowała Vivian paczuszkę ciastek, wiedział do kogo należą). Także i ona wyraziła, na swój sposób, zmartwienie o Reda. To prawda - zmieniała się jego sylwetka z chwili na chwilę, lecz miał już nadzieję, że bardziej nie zbrzydnie. Już i tak nie miał co liczyć na występ w Top Model. Skinął nieco głową, że chociaż gust co do ubrania mieli podobny, lecz to było mniej istotne (i to o wiele) od kondycji osoby, która znajdowała się także na tym terenie. Bogini wspomniała o pomocy, nawet na innej planecie, co widział na własne oczy. Poparł pomysł obrończyni Namek. Przy okazji podszedł na tyle blisko, by oddać Kurze jego koszulkę i skinąć w podzięce za ubranie.
>Kaede ma rację - byłem tam z Vernilem i wiem, że mają świetnych lekarzy. Potrafią uzdrawiać innych już od najmłodszych lat... zaraz, zaraz... -rozszerzył swoje zmysły na całą planetę, by odszukać istotki, która powinna być przy June- Gdzie... gdzie jest Shigo?!
Panika w jego oczach była wyraźna. A jeśli nie dlatego stał się sługusem Majina, że miał nienawiść w sercu Rikimaru, a że tak naprawdę zabił przez furię dziecko demonicy?! Nie czekając na wyjaśnienia poderwał się z idealnie białych płytek przed pałacem i ruszył w prędki lot na dół. Dlaczego nie było wśród nich June? Dlaczego była sama? Co się działo?! Przecież... przecież pamiętał, że zaniósł ich oboje w bezpieczne ręce wojowników! A jeśli i to było złudzeniem? Ksaaa!

[z tematu - do June]
Przepraszam, że opuszczam tak prędko Wasze miłe towarzystwo, ale omówiłam się z June na pisanko... przepraszam raz jeszcze, i dziękuję za wspólną fabułę!
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 4 9tkhzk0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Czw Wrz 04, 2014 8:57 pm
Zrobiło mu się lepiej na duchu wiedząc, że i z Redem już po wszystkim. Tym bardziej, że czekała go ostra przeprawa na treningach z Hikaru za karę. Odebrał od demona koszulkę, którą wcześniej go okrył i ubrał się. Red zaczął niepokoić się o Shigo i June. Rzeczywiście dopiero teraz Kuro zauważył, że ich tutaj nie ma, ciekawe dlaczego. Zależało mu, żeby poprosić June o dokończenie obrazka, który wcześniej namalowała. Bardzo mu na tym zależało. Tymczasem demon zaczął wpadać w panikę.

- Shigo nic nie jest, kiedy go od Ciebie wziąłem był cały i zdrowy. Tylko troszkę przestraszony.

Krzyknął za oddalającym się demonem ale ten już chyba nie słyszał. Poprawiając pas stroju treningowego wrócił do dziewczyn. Przytulił i pocałował April.

- Nie przejmuj się tym, będzie jeszcze mnóstwo okazji. Poza tym powinnaś odpoczywać. Jak się czujesz?

Bardzo martwił się o ukochaną, szczególnie o jej psychikę. Walka z bratem pod tym względem chyba była najtrudniejszą z możliwych walk do przeżycia. Dziewczyny zaczęły o czymś rozmawiać, więc z ciekawości udał się za nimi. Przez dłuższą chwilę milczał zbierając się w sobie. Nadarzyła się okazja, żeby przeprosić boginkę za swoje zachowanie.

- Kaede ja....nasze spotkanie dwa lata temu u Karina. Chciałem Cię przeprosić za moją niewyparzoną gębę. Wybacz mi proszę ....

Dla boginki to zapewne novum, że małpa przeprasza. Przez ostatnie lata Kuro się nieco zmienił, uspokoił się i stał się bardziej rozważniejszy. Może i miał trudny charakter ale w głębi serca był poczciwą małpą, oddał by innym wszystko co ma, choć ma niewiele. April będzie musiała powstrzymać te dobroduszne zapędy. Zresztą jak widać, halfka dobrze tresowała małpiszonka, chodził jak na sznurku. Kuro i tak nie zachowywał się jak typowy Saiyn, miał kilka zalet, które przy pierwszym spotkaniu z Kaede nie zostały ujawnione. Szedł za dziewczynami rozmasowując obolały policzek i jednocześnie czuł jak spojrzenie Hikaru wbija mu się w plecy.

Trening Start
avatar
April
Liczba postów : 449
Data rejestracji : 28/03/2013


Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 4 9tkhzk0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Pią Wrz 05, 2014 9:09 am
Wszystko co się działo pozwoliło jej zapomnieć o bracie. Dopiero teraz, gdy wszystko się ustabilizowało- powiedzmy. Bo z June wciąż nie było dobrze, a Red poleciał. Czuła się teraz jak w zwolnionym tempie. Jak mogła o nim zapomnieć, a jak umarł? To ona go do tego doprowadziła, miała wyrzuty sumienia, chciała chociaż się z nim pożegnać. Zatrzymała się. Nie wiedziała co powinna zrobić. Nagle Kuro ją przytulił i pocałował mówiąc żeby się nie przejmowała, to nie było w takiej sytuacji łatwe. Co zrobić? Znała go najlepiej, odpowiedzieć wszystko Bogini? Pewnie i tak już wie, w końcu jest osobą Boską. Lekko posmutniała.

- To moja sprawka, ale dla swojego usprawiedliwienia dodam, że myślałam, że chce mnie zabić! Zawsze mnie nękał, dopiero po walce powiedział, że to wszystko po to abym stała się silniejsza. – sama nie wiedziała, czy wypowiedziała te słowa, czy je tylko wyszeptała. Czuła się beznadziejnie, jeszcze nie do końca doszła do siebie pod względem fizycznym, a psychicznie było chyba jeszcze gorzej. Usiadła i schowała głowę w kolanach. Była w kropce. – Jak mam się nie przejmować? Kuro ja Cię bardzo kocham, ale to jednak wciąż brat, to ja doprowadziłam go do takiego stanu. Wiem, że był zły, najgorszy, ale nigdy by mnie nie zabił Kuro, a ja to prawie uczyniłam, wiesz jak się z tym czuje? To jednak moja rodzina, najbliższa.

W jej głosie było słychać pod koniec rozpacz, ale wzięła parę wdechów, nie mogła się rozklejać tu przy wszystkich. Zrobiła chwilę pauzy powstrzymując płacz, łzy. Wstając przetarła szybko oczy, kontynuując swoją wypowiedź.

- Droga Boginko Kaede, ja Ci bardzo dziękuję, jesteś wspaniała, że mi to oferujesz, ale jak sama pewnie wyczuwasz on zabił bestialsko wiele niewinnych ofiar. Myślisz, że ktokolwiek, kto będzie w stanie poczuć to samo co my zrobi dla niego coś dobrego? Chętnie go uleczę, nie chcę żeby umierał, chociaż znając jego wolę wolałby umrzeć. Wojownicy z naszej rasy są dumni tym kim są, nie proszą o ratunek, a do osoby, która im pomoże często czują odrazę. Wiem, że gdy z nim wszystko będzie w porządku będzie mnie nienawidził. Ale z drugiej strony chcę mu pomóc, ma tylko mnie. Boję się tego wszystkiego jednak, a co jeśli nadal będzie czynił zło? Nie wiem, co powinnam zrobić, nie chcę żeby zabijał, ale on jest inny niż ja. Chcę żeby Kuro też wtedy ze mną poleciał, gdy się go uleczy to odejdziemy żeby nie wiedział czy to my, ale czy to pomoże?! Jeżeli on będzie próbował zabić tych nieszczęsnych nameczan? Nie wiem, czy będę umiała drugi raz go powstrzymać. Mam mętlik w głowie, naprawdę nie wiem co zrobić.

Jak zwykle nie przebierała w słowach i była jak katarynka, ale co zrobić? Takie były jej obawy. Czuła w nim zło i jakoś była przekonana, że ciągle w nim będzie, ale z drugiej strony moralność, to jej brat. Miała nadzieję na jakąś poradę z obu stron, bo była w tej sytuacji zbyt zagubiona. To wszystko strasznie ją gryzło i nie wiedziała co zrobić, aby było dobrze. Nawet zapomniała o Hikaru, który gdzieś tam był. Nieważne, teraz liczyło się jego dobro, bądź dobro innych ludzi. Czy będzie potrafiła go poświęcić dla dobra innych? Albo czy będzie umiała poświęcić innych dla niego? Uh... znowu tylko pogorszyła sytuację we własnych myślach.
Kanade
Kanade
Ciasteczkowa Bogini
Liczba postów : 715
Data rejestracji : 29/10/2012


Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 4 9tkhzk1000/1000Teren przed pałacem.  - Page 4 R0te38  (1000/1000)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Pią Wrz 05, 2014 10:49 am
-Nawet z najciemniejszej drogi widać światło nadziei April.- halfka rzeczywiście dużo nawijała, a jej emocje coraz bardziej się nakręcały. Kaede uśmiechała się patrząc na nią z czułością i współczuciem. -Droga do zbawienia śmiertelników bywa bardzo wyboista, lecz właśnie dzięki niej stają się tym, kim mieli się stać.- zrobiła przerwę, żeby czarnowłosa mogła przyswoić ten przekaz, że jej rozterki mają sens. –Mimo licznych trosk, zachowałaś kochające serce, właśnie dlatego jako bogini mogę ci pomóc. Zmienił się przy tobie Kuro, wyrósł na całkiem grzeczną małpę.- uśmiechnęła się w jego kierunku, z przepraszającym wyrazem twarzy, tak aby nie odebrał tego na poważnie. –Odtąd twoim zadaniem będzie też wzięcie odpowiedzialności za swojego brata. Widziałam krzywdy których dokonał, słyszałam modlitwy zabijanych, ale w jego sercu jest ta sama krew, która pompuje twoją dobroć. Nie jest moją wolą, aby ktokolwiek został potępiony, jeśli jest choć cień szansy na nawrócenie dla czyniącego zło, należy to zrobić tak jak… Tak jak pomagamy Redowi… Widziałam piekło i ból osób, które tam trafiły...- już od dawna wiedziała, że ratowanie świata w pojedynkę nie ma sensu, śmiertelnicy potrzebują innych, aby wzrastać w miłości. –Zasieję ziarnko miłości w umyśle waszego rannego, ale wzrost tego zasiewu zależy już od jego bliskich. Lecicie ze mną dla ochrony, gdyby kogoś zaatakował, będzie na miejscu żeby zainterweniować. Kuro potraktuj to jako pokutę za dawne grzechy. Kocham wszystkich, dla niego też jest nadzieja.- stała się trochę bardziej poważna, lecz jej energia krążyła wokół rozmówców, dodając otuchy i pokazując jak bardzo sama Kaede wierzy w powodzenie nawrócenia.
Gdy skończyła mówić, udała się po ciało rannego i przyniosła je na plac.
-Kuro, April, złapcie się mnie i przygotujcie na dziwne uczucie…- wydała polecenie i zaczęła przygotowania do teleportacji. Westchnęła ciężko, z jej poziomem kai kai i tyloma pasażerami to strasznie ciężki skok, będzie potrzebowała wsparcia…
-Wujaszku Enma!- krzyknęła w telepatycznym przekazie do kogoś, kto pilnował ją przez wszystkie lata bycia poza boską planetą, u którego mieszkała jeszcze przed poznaniem Kaioshina i który zapewnił jej ciepły kąt na strychu swojej bazy, z której rozsyłał dusze w różne miejsca zaświatów. –Potrzebuję twojej pomocy, mam tu trochę pasażerów i szykuję się do skoku, użycz mi swojej mocy, sama nie dam rady…- jej błagalny głos rozbrzmiał w uszach zacnego mieszkańca niebios. Nie mógł jej odmówić, po trochę dlatego, że znał kochające serce shinki, a po wtóre jest już w końcu kaio, nie godzi się podważać jej wyborów. Kaede poczuła, że moc wujaszka ją napełnia i… Skoczyli.
Doskonale wiedziała, którą wioskę wybrać, na Namek nie brakowało zarówno wojowników, jak i lekarzy, ale jedni z najsilniejszych byli w Wiosce Jednogwiezdnej Kuli, u braciszka Vetusa. Jako Kaio znała doskonale każdego ze swoich braci, wybłaga ich o udzielenie pomocy, w końcu oni też ufają bezgranicznie bogini o sercu podobnym do nich i adoptowanej przez Guru.

ZT*3+ ranny --> Wioska Jednogwiezdnej Kuli (Namek)
Kuro
Kuro
Drobik
Drobik
Liczba postów : 1091
Data rejestracji : 29/05/2012


Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 4 9tkhzk0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)
http://www.db4evwer.com

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Sro Lis 26, 2014 11:23 pm
Kami jak zwykle przyjął gościa miło. Kuro nie zdążył nic powiedzieć, a już Mr. Popo opatrywał mu rany. Saiyan nie chcąc sprawiać więcej problemów chciał zabrać wszystkie rzeczy i znaleźć sobie gdzieś jakiś kont do spania Spakował rzeczy April i swoje. Chętnie by się przebrał, tylko nie za bardzo miał w co. Pozostały mu dżinsy całe w soli, po tym jak zrobili mu chrzest bojowy i wrzucili do morza oraz T-shirt ze śladami małych pofarbowanych rączek Shigo. Pozostała jedynie czysta bielizna, jedwabne bokserki – prezent od April na specjalne okazje. Takie niestety się nie zdarzyły. Pudełeczko z pierścionkiem schował do kieszeni, w drugiej tkwiło pól fasolki. Zabrał wszystko, pożegnał się i poleciał przed siebie.

Tutaj słońce już zachodziło, to miała być ich noc, ich romantyczna chwila i to jedna z niewielu sam na sam, a tkwili na zupełnie innych planetach rozdzieleni. Kuro już tęsknił za jej zapachem, smakiem ust, ciepłym głosem i stanowczym charakterkiem, a nawet się nie pożegnali. Mieli wreszcie odpocząć, pobyć w samotności, obiecała mu pokazać uroki Ziemi, za to Saiyan zaczął coraz bardziej nienawidzić ta planetę. Do tego dwie najpotężniejsze istoty we wszechświecie rozdzieliły małpią parkę nie licząc się z ich uczuciami i jakby nic wykorzystywali do swoich celów. Wyjął pudełko z pierścionkiem i przyglądał mu się w locie. A może to on jest zbyt egoistyczny, April miała takie pojemne serce ale czy to źle, że pragnie przy niej być dzielić troski i radości. Kuro tęsknił niczym pies uwiązany i pozostawiony sam przez właścicieli. Powinien się przespać ale jakoś nie mógł znaleźć konta dla siebie, nie pogardziłby kawałkiem materaca. Mięśnie bolały jak cholera i nieprzespane noce dawały się we znaki. Miał jeszcze trochę pieniędzy i chętnie znalazłby jakieś ciche lokum, tylko nie wiedział gdzie i jak. Jedyną osobą, która mogła mu pomóc na tej planecie był Chepri. Znalazł energię Ziemianina i podążył w tamtą stronę, o dziwo leciał tam też Raziel i Vi była na miejscu w jednoznacznej sytuacji. A to się narobiło – zachichotał, był przekonany, że Hachi i raz mają się ku sobie.

ZT - do domku Chepriego
Vita Ora
Vita Ora
Admin
Admin
Liczba postów : 806
Data rejestracji : 23/07/2013

Skąd : Kraków

Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 4 9tkhzk500/500Teren przed pałacem.  - Page 4 R0te38  (500/500)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Pon Lis 30, 2015 8:44 pm
Niebawem po krótkim locie Saiyanie dotarli na sam szczyt, gdzie znajdował się rzeczywiście pałac. Całą okolica była nietypowa, ale Vulfila przywykła już do nietypowości. Wręcz zdziwiłaby się widząc cokolwiek typowego w tym nietypowym miejscu. Saiyanka obleciała wokoło teren, podążając zawsze za plecami Hazarda (tak w razie czego), aż niebawem zauważyła gospodarza.

- Hazard! – pisnęła, odciągając chłopaka na bok. – Miałam trzymać język za zębami, jak kazał kot, ale sam zobacz! - wyszeptała mu na ucho, wskazując na Boga Planety, obślizgłeogo i pomarszczonego dziwoląga. – Ja myślałam, że Mr. Kupo jest dziwny… Co to za paskudaaaaa!!!!
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 4 9tkhzk800/800Teren przed pałacem.  - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Wto Gru 01, 2015 2:29 pm
Ściskając w dłoni woreczek senzu, lecieli w górę wprost do Pałacu, rosnącego im w oczach z każdym metrem. Jednocześnie Hazard cały czas analizował słowa Karina. Nie skupiał się już na tym, iż według kocura nie ma szans z władcą Vegety. Teraz bardziej niepokoił go "kres okrucieństwa" Zell'a. Odkąd Król w tak brutalny sposób zaingerował w życie jego, a co za tym idzie także bliskich mu osób, uważał go za najgorszą i najpodlejszą kreaturę. Sposób w jaki traktował swoich podwładnych był według Haz'a niedopuszczalny.
 - Nie tak postępuje najważniejsza osoba na planecie, od której zależy jej los - podsumował w myślach, zgrzytając przy okazji zębami.
Z zamyślenia wyrwała go Vulfila. Byli już prawie na miejscu, a złotowłosy wyczuwał ponad nimi Ki dwójki istot. Co ciekawe, tyle samo osób znajdowało się w miejscu które dopiero co opuścili. Ciekawe...
 - Z chęcią poopowiadałbym Ci parę historyjek o naszym wspaniałym władcy, ale powinniśmy to odłożyć na później. Za chwilę czeka nas ciężka rozmowa i na tym powinniśmy się skupić. 
Wcale nie chciał zbywać towarzyszki byle czym. Po prostu chciał na spokojne wszystko jej wyjaśnić. Jakby się teraz nad tym zastanowić, nie wiedział jaki stosunek miała dziewczyna do władzy ma Vegecie. Ostatnie 2 lata spędziła właśnie tam, trenując pod okiem Koszarowego. Nie miał pojęcia jakie wartości mógł przekazać jej mentor odnoście szacunku i lojalności wobec Króla. Nie wiedział czy szanuje go i podziwia, czy ma do niego obojętny stosunek. Jeśli to pierwsze, to ciężko będzie przekonać ją o tym, że cały ten burdel spowodowany 2 lata temu przez Tsufula to tak naprawdę sprawka Zell'a. 

Wreszcie byli na miejscu. Stopy dwójki Saiyan dotknęły marmurowego (chyba xD) podłoża pałacu. To miejsce było wspaniałe, ale mogli się tego spodziewać. Wszak Bóg planety nie zamieszkiwałby w jakiejś ruderze. Wokoło rosło mnóstwo zadbanych roślinek, którymi zajmował się zapewne Mr Popo. Hazard rozejrzał się wokoło, lecz w pierwszej chwili nikogo nie dojrzał. Postanowił ruszyć naprzód do wejścia, z Vulfilą depczącą mu po piętach i rozglądającą się niespokojnie. I to właśnie ona jako pierwsza dojrzała Pana tych ziemi. Natychmiast odciągnęła go na bok, by wyrazić swą dezaprobatę wyglądem nieznajomego.
 - Ciiii! - uciszył ją natychmiast - Rany, Karin miał rację, musisz nauczyć się trzymać język za zębami! Nie nauczono Cię, że nie ocenia się innych po wyglądzie? - wszystko to wypowiedział ledwo poruszając wargami, niczym niezbyt wprawny brzuchomówca.
Faktycznie, Kami-sama nie prezentował się zbyt atrakcyjnie, przynajmniej porównując go do mieszkańców tej planety. Hazard natychmiast dostrzegł w jego wyglądzie coś znajomego. Był pewien, że gdzieś już widział podobne istoty. Chwilę mu to zajęło, ale w końcu sobie przypomniał. Misja na Iceberg i dane które przesłał in Trener na temat planety Namek, która była ich pierwotnym celem. Nie było wątpliwości.
 - To Nameczanin - szepnął do siebie, chociaż i Vulfila mogła to usłyszeć - dlaczego Nameczanin jest Bogiem Ziemi? Spodziewałem się kogoś bardziej... tutejszego.
Nie zrażając się tym jednak, ruszył w jego stronę. Wyglądał na bardzo starego, ta pomarszczona skóra i fakt, iż musiał podpierać się na lasce sugerował, że przeżył już naprawdę dużo. Jego moc także robiła wrażenie, chociaż zapewne skrywał jakiś jej procent. W końcu zatrzymał się kilka metrów przed nim, ukłonił się nisko i rzekł:
 - To zaszczyt poznać Boga tej planety. Nazywam się Hazard, a to moja towarzyszka Vulfila. Jesteśmy Saiyan'ami, ale to zapewne nie jest dla Ciebie tajemnicą. Przyszliśmy tu za pozwoleniem Karin, a także pośrednio Mr Popo. Swoją drogą, mam coś dla niego... Tak czy siak chcielibyśmy odbyć u Ciebie nauki. Jak z pewnością wiesz, na naszej rodzimej planecie Vegecie dojdzie wkrótce do wojny domowej. Chcielibyśmy stać się silniejsi, by być w stanie zaprowadzić pokój.
Dużo kosztował go właściwy dobór słów. Mówił powoli, by na bieżąco łączyć właściwe słowa w całe zdania, starając się okazać rozmówcy szacunek. Postanowił też pokrótce wyjaśnić ich obecne położenie, oraz cel tej wyprawy. Podejrzewał jednak, iż Kami-sama doskonale zdawał sobie sprawę co tu robią.

OCC:
Trening Start
Castiel
Castiel
Liczba postów : 56
Data rejestracji : 05/10/2015

Skąd : Końskie (obecnie Rotterdam)

Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 4 9tkhzk0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 R0te38  (0/0)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Sro Gru 02, 2015 11:29 pm

*Przybył stąd!*

W pierwszej chwili gdy kot miauknął i zaczął się myć, chłopak pomyślał, że cała przemowa na nic. Następnie zachwycony tym, że jednak się mylił, gdy usłyszał głos kota wyprostował się prawie na baczność wybałuszając szeroko oczy. Szybko jednak mina mu zrzedła gdy Karin powiedział, że nie nadaje się na obrońce Ziemi, ani tym bardziej by unieś się w górę do boskiego pałacu. Skruszony spuścił głowę a następnie zdziwił się gdy poczuł na sobie dotyk silnych rąk Siódemki, która wniosła ich w górę ignorując słowa pustelnika. Nie mogąc nic na to poradzić zrobił przepraszającą minę i rozłożył ręce w geście bezradności. Jeśli mędrzec wiedział, że dziewucha jest demonem, domyśli się zapewne, że i protesty pewnie na nic by się w tej sytuacji nie zdały. Z drugiej jednak strony Indianin ucieszył się, że i tak dopiął swego i nie będzie to całkiem jego wina. Czując powiew wiatru na twarzy i rozluźniając mięśnie zaczął bacznie obserwować zbliżającą się ku nim kulę - przynajmniej tak wyglądała z ich perspektywy.
Gdy demon odstawił go na granitowe płyty indianiec nie mógł ukryć swojego zachwytu. Wprawdzie nie tak wyobrażał sobie rajski pałac, ale i to co widział w tym momencie nie równało się z niczym co mógłby zaobserwować w wiosce i w kawałku cywilizowanego świata jakie poznawał przez krótki okres czasu. Stał tak przez chwilę z otwartą buzią w niemym zachwycie i obserwując budowlę jak i rzędy drzewek i roślin nie zauważył nawet ludzi, którzy przybyli tu przed nim. Przypominając sobie słowa Szamana o Saiyanach sprawił, że trzeźwość umysłu wróciła mu w mgnieniu oka i zapragną poznać tych ludzi jak i wszystko nowe co go otaczało. Zawołał Siódemkę i szybkim krokiem zaczęli iść w ich kierunku. Zaciekawiony zapomniał o bólu i nie myśląc o nim w ogóle nie zwracał uwagi na palące mięśnie za każdym razem, gdy choćby próbował podnieść nogę. A gdy byli już kilka metrów przed nimi chłopak dostrzegł, że znajduje się tam także inny osobnik, z wyglądu nie przypominając żadnego stworzenia jakie do tej pory widział. Zbliżył się zaciekawiony zielonoskórym, pomarszczonym osobnikiem i szybko zapomniał o Saiyanach, o których wcześniej rozmyślał. Ukłonił się, krótkim gestem dłoni nakazując Siódemce to samo.

- Witajcie, nazywam się Castiel, a to jest Siódemka. Karin wiedział wszystko, więc zakładam, że i czcigodny Kami również będzie wiedział. - Wyparował może bezpośrednio, ale cenił sobie szczerość. I nie miał zamiaru po raz kolejny strzępić sobie języka tak jak z kotem, a ucząc się na błędach tak właśnie myślał - że oni już o wszystkim wiedzą. Miał tylko nadzieję, że nie przegnają go szybko jak próbował to zrobić ten przemiły kot na dole. - Wiem, że Ziemi zagraża niebezpieczeństwo i przybyłem tu by trenować pod okiem samego ziemskiego boga i stawić temu czoła.

Na prawdę chciał przysłużyć się w ocaleniu planety jeśli ta jest zagrożona, a jeśli jest za słaby to chciał trenować by stać się silniejszym. Od chwili gdy usłyszał, że jest przeznaczony do wyższych celów wstąpiły w nim nowe siły. Gdy usłyszał jeszcze, że walczy również pewien Ziemianin - dodało mu to sił by pokonać pierwszą przeszkodę i wdrapać się o własnych siłach na sam szczyt góry, co samo to było doskonałym treningiem - chłopak wciąż odczuwał efekty. Jego pewność siebie szybko zburzył kot, który nie pozwolił mu przejść dalej. Chłopakiem targały teraz emocje radości i przygnębienia i nie wiedział co ma o tym myśleć. Korzystając z okazji i samowoli Demonicy zdecydował zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę. Odganiając od siebie złe myśli pokornie schylił głowę czekając na reakcję któregokolwiek z obecnych.
NPC.
NPC.
Liczba postów : 2525
Data rejestracji : 29/05/2012

http://poke-life.net/pokemon.php?p=58946863&nakarm

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Pią Gru 04, 2015 8:30 pm
Teren przed pałacem.  - Page 4 15hzpg

- Może jestem stary i brzydki ale nie głuchy. – Odpowiedział Kami nieco urażony. Zmroził karcąco dziewczynę spojrzeniem i to dosłownie zmroził używając paraliżu. Wysłuchał w spokoju wszystkiego.
- Ruch dzisiaj, jak na centralnym – skomentował na kilka sekund przed przybyciem Castiela. Spokojnie chłopcze, Ziemi nie zagraża niebezpieczeństwo, przynajmniej w tej chwili. Mr Popo proszę przygotuj jakąś przekąskę dla naszych gości i tort czekoladowy dla młodej damy. Zgadłem? – nachylił się z uśmiechem do małej demonicy.
- Taaak odkrzyknęła dziarsko Siódemka i pobiegła ganiać motylki.
- Najpierw mnie obrażacie, a teraz chcecie ode mnie przysługi. – odezwał się do Saiyan. Widzę, że wyrosłeś przez te ostatnie lata młody wilku. Tanana opisywała Cię, jako anemiczne chuchro. Nie bądź taki zdziwiony, to ona jest boginią Iceberg. Każda planeta ma swojego Boga, no poza Vegetą, tam nikt nie chce mieć wakatu. Przekazała mi przepowiednie dla Twojego kuzyna. Dwa lata temu, on także tu trenował. Domyślam się, co stanie się na waszej planecie, co prawda Ludzi jest znacznie więcej niż Saiyan i zabijają się nawzajem codziennie ale Vegeta spłynie krwią na niewyobrażalną dotąd skalę w kosmosie. Myślę, ze zdajecie sobie z tego sprawę. Zabrzmiało dość ponuro ale nim przejdziemy do właściwej dyskusji zjedzmy coś.

Kami zaprowadził wszystkich do wnętrza pałacu, stół w jadalni uginał się pod parującymi ciepłem podtrawi. Siódemka pierwsza wdrapała się na krzesło i bez krępacji zatopiła łapki w torcie czekoladowym.

- Mr. Popo proszę przygotuj Salę.





OOC:
Ok, możecie się zapoznać.
Vulf, chwilowy paraliż, Haz musisz ją przestawić, przy stole możesz się już powoli ruszać.
Hazard
Hazard
Don Hazardo
Liczba postów : 928
Data rejestracji : 28/05/2012

Skąd : Bydgoszcz

Identification Number
HP:
Teren przed pałacem.  - Page 4 9tkhzk800/800Teren przed pałacem.  - Page 4 R0te38  (800/800)
KI:
Teren przed pałacem.  - Page 4 Left_bar_bleue0/0Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty_bar_bleue  (0/0)

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Sob Gru 05, 2015 2:38 pm
Hazard zaskoczony wyczuł, że dwójka która jeszcze niedawno wspinała się po wieży, tylko na moment zawitała u Karina, a teraz lecą prosto do nich. Złotowłosy skupił się na ich aurach. Jeden bez wątpienia był człowiekiem, drugi demonem. Oboje nie rzucali na kolana swoją mocą; wspólnymi siłami nie daliby rady Vulfili na zwykłej formie, tak więc nie stanowią dla nich żadnego zagrożenia. Z tego powodu Haz'a ciekawił powód ich wizyty tutaj. Czy tak jak oni chcą stać się silniejsi, a może chodzi im o coś innego? Cóż, zaraz się okażę, lada moment tu będą. 

Rzucił w ich stronę krótkie spojrzenie gdy tylko pojawili się w zasięgu wzroku. Wysoki czarnoskóry chłopak - Ziemianin, oraz mała czarnowłosa dziewczynka posiadająca skrzydełka i ogon - oczywiście demon. Castiel natychmiast przedstawił siebie oraz siódemkę, kierując swe słowa raczej bezpośrednio w stronę Kami'ego. 
 - Zagrożenie? O czym on mówi? - pomyślał zaskoczony - co prawda Karin wspominał coś o nalocie Saiyan, ale już ich tu nie ma, wyczułbym jeśli coś by się działo...
Długo nie musiał nad tym rozmyślać, gdyż Kami-sama natychmiast rozwiał te wątpliwości. Według niego nic niepokojącego nie działo się na Ziemi. Kolejna zagrożona planeta? Tego byłoby już zbyt wiele. 

Wszechmogący zrobił na ogoniastych spore wrażenie. Raz - miał znakomity słuch skoro był w stanie usłyszeć o czym szepczą; dwa - bez wysiłku sparaliżował Vulfilę za jej słowa - przepływ jej Ki drastycznie zmalał, co oznaczało dla niej chwilowy brak ruchu - kara za obrazę Kami'ego. Hazard już żegnał się z szansami na trening w tym osobliwym miejscu, jednak Nameczanin okazał się wyjątkowo wyrozumiały. Zaprosił ich do jadalni, gdzie miała czekać na nich przekąska. Saiyan zrobił kilka kroków do przodu, po czym obejrzał się na towarzyszkę.
 - Coo, nie idziesz? - spytał ze zlośliwym uśmiechem na twarzy - nie jesteś głodna?
Pożartował sobie z dziewczyny jeszcze przez chwilę, po czym uznał że tyle wystarczy. Kręcąc głową i śmiejąc się po nosem, jednym zgrabnym ruchem wziął ją na ręce i truchtem ruszył w stronę wnętrza Pałacu by dogonić resztę. Chciał zapytać o coś Gospodarza, więc szybko zrównał się z nim i zagadał:
 - Naprawdę przepraszam za zachowanie koleżanki, ona już tak ma, najpierw gada, dopiero potem myśli. A tak wracając do tego co mówiłeś Kami-sama, nie spodziewałem się że nawet tutaj wiecie o mnie i Kuro. Kto by pomyślał, że nasz wilczy ród jest tak znany... ale nie o to chciałem spytać. Otóż w tej przepowiedni jest taki fragment, zaraz jak to bylo... aaa już pamiętam "Jedno może zbawić świat, a drugie go unicestwić" Czy ta część nie została już spełniona? Mam na myśli to co wyczyniał Tsuful przed dwoma laty, opętał mnie i chciał zniszczyć Vegetę i może potem zająłby się resztą planet, ale Kuro go pokonał i nas uratował no i... czy nie o tym była mowa?
Już od jakiegoś czasu go to nurtowało i cieszył się, że teraz miał okazję porozmawiać z kimś, kto być może będzie w stanie  mu to wyjaśnić. Wkroczyli do jadalni, gdzie zastali bogato zastawiony stół. Żołądek Haz'a natychmiast dał o sobie znać, jednak nie zamierzał opychać się jak... Saiyan w towarzystwie Boga planety. Podszedł do stołu, posadził odzyskującą już zdolność ruchu Vulfilę na krześle, a sam usiadł obok. 
 - No to... smacznego - po czym zaczął nakładać sobie potrawy z najbliższych półmisków.
Przerwał na moment, gdy usłyszał jakie polecenie wydał Nameczanin swojemu słudze. Pałac był duży, piękny i w ogóle, ale czy zdołałby pomieścić salę treningową? W dodatku taką, która wytrzymałaby trening dwójki Saiyan? Kuro musiał odbyć tu jakiś specjalny trening, skoro stał się tak silny, ale jak to wyglądało?
 - Salę? 
Sponsored content

Teren przed pałacem.  - Page 4 Empty Re: Teren przed pałacem.

Powrót do góry
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach

Copyright ©️ 2012 - 2018 dbng.forumpl.net.
Dragon Ball and All Respective Names are Trademark of Bird Studio/Shueisha, Fuji TV and Akira Toriyama.
Theme by June & Reito